Spojrzałem na nią. Po jej policzkach płynęły łzy. Uśmiechnęła się smutno. Na moment moje serce zamarło, ale potem przyspieszyło swego bicia.
- Julia..ja.. - przerwałem, widząc ją odwracająca się i biegnącą w kierunku wyjścia. Od razu za nią pobiegłem. Złapałem ją dopiero za drzwiami sali.
- Zostaw mnie!!! - krzyknęła. Widziałem w jej oczach ból. Chciałem jej wszystko wytłumaczyć.
- Posłuchaj mnie!! - próbowała się wycofać, ale mocno uchwyciłem jej oba nadgarstki.
- To bardzo ważne. Daj mi się wytłumaczyć, proszę.. - ponowiłem próbę, jednak nie dała dojść mi do słowa.
-Nie ma czego tu tłumaczyć. Sam powiedziałeś, że nie zależy Ci na mnie. Bawiłeś się mną. Myślałam, że ten pocałunek coś znaczy. Przynajmniej dla mnie był to wspaniały moment. Zakochałam się w Tobie, ale widocznie Ty nic do mnie nie czujesz. Nawet nie wiesz, jak mnie zraniłeś. Po tamtym dniu nie odzywałeś się, a ja głupia tak się zamartwiałam. "Może coś mu się stało??" Tak wtedy myślałam, lecz nie potrzebnie. Mam nadzieje, że jesteś z siebie zadowolony. A teraz żegnaj. - z jej ust wyleciał niepohamowany potok słów. To co powiedziała bardzo mnie zszokowało. Nie myśląc puściłem jej dłonie, a ona wykorzystując chwilę, uciekła. Naprawdę mnie kocha, MNIE!!! Ale ja ją tak, bardzo zraniłem. W głowie wciąż huczały mi jej słowa. Po chwili poczułem czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Był to Liam.
- Chodź, trzeba zakończyć koncert. - rzekł. Pokiwałem twierdząco głową. Ruszyłem za nim. Po przejściu , nasi ochroniarze musieli torować nam drogę do sceny. Dzięki nim nikt nie wchodził do pomieszczenia, kiedy przebywałem tam z szatynką. Byłem im bardzo wdzięczny, gdyż niepotrzebne osoby, nie mogły usłyszeć, ani zobaczyć co się tam dalej działo. Nasi przyjaciele byli zdziwieni. Podeszliśmy do reszty zespołu. Kontynuowaliśmy śpiewanie. W ostatniej godzinie występu, byłem rozkojarzony, myślami daleko stąd. Gdy wszystko dobiegło końcu, mogliśmy wracać do domu. Wielokrotnie próbowałem dodzwonić się do piwnookiej, lecz bez skutku. Nie odbierała. Zrezygnowany udałem się spać. Już jutro wylatujemy na jakieś dwa do trzech miesięcy.
*Perspektywa Juli*
Wygarnęłam mu wszystko, co leżało mi na sercu. Od razu poczułam się lżej. Zna prawdę, i jak na razie to wystarczy. Przynajmniej nie będę się zamartwiała słowami "co by było gdyby". Kiedy wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju. Musiałam pobyć sama. Po godzinie rozbrzmiał dzwonek w moim telefonie. Dzwonił Zayn. Za każdym razem rozłączałam połączenie. Po dobrych 40 min. przestał próbować. Odetchnęłam z ulga. Jeszcze raz, a na pewno bym odebrała. Nie będę go widziała przez jakiś czas. Będę mogła trochę uspokoić moje serce. Mam zapomnieć, tak?? Nie potrafię. Uczucie do niego jest o wiele silniejsze, niż moja własna wola. Do końca dnia nie wychodziłam z pomieszczenia. Niedziela minęła w mgnieniu oka i nastał poniedziałek. Ubrałam się i po zjedzeniu śniadania ruszyłam w stronę placówki liceum. Na miejscu dopadły mnie przyjaciółki. Pytały czy wszystko w porządku oraz co dokładnie się między mną a Malikiem wydarzyło. Nie miałam ochoty im o tym mówić, nie teraz. Nie byłam na to gotowa. Zrozumiały i zmieniły temat.
- Dziewczyny...wychodzi na to, że jednak się wyprowadzam - wymamrotała smutno Kim. Popatrzyłam na nią.
- Kiedy?? - zapytała Maja.
- Za dwa dni...- odparła czarnowłosa.
- A co z Robertem?? - wymsknęło mi się. Bardziej posmutniała.
- Postanowiliśmy się rozstać. Tak będzie lepiej. - odpowiedziała, próbując pohamować nadchodzące łzy. Przytuliłam ją, a po mnie reszta dziewcząt. Zrobiłyśmy zbiorowy uścisk.
- Dziękuję wam. - rzekła brązowooka.
- Od tego tu jesteśmy. - stwierdziła Lena.
- No dobra. Koniec już tego dobrego. Na lekcje marsz. Raz, dwa - powiedziała wesoło Ewelina. Na jej wypowiedź parsknęłyśmy śmiechem. Poprawiła nam tym humor, nawet Kim. Dalej się śmiejąc udałyśmy się do klasy. Dzień minął w miarę szybko i nawet wesoło. Na ten moment mogłam zapomnieć. Do czasu, aż wróciłam do moich czterech ścian. Byłam dziś sama. Odrobiłam lekcje. Kładąc się na łóżko, włączyłam swoją ulubiona play listę na MP4. Zaczęłam rozmyślać. Po jakimś czasie zmorzył mnie sen. Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramie i ciepły głos. Ociężale podniosłam powieki i ujrzałam postać brata.
- Juleczka, wstawaj. Mamy gościa. - powiedział uśmiechając się.
- Co?? Ale kogo??.- wymamrotałam, nieco zaspana. Podniosłam się.
- Zejdź na dół to zobaczysz. - rzucił tajemniczo i wyszedł. Zaciekawiona podążyłam jego śladem. Zeszłam po schodach. Przekraczając próg salonu ujrzałam pewną sylwetkę osoby, siedzącej na czarnej kanapie. Na jej widok, na usta wpełzł mi szeroki uśmiech. Szybko do niej podbiegłam.
- Jak ja dawno Cię nie widziałam.......
Na dzisiaj to tyle. Następny rozdział niebawem. Dokładnie nie znam daty, ale już nie długo.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
PODOBAŁO SIĘ = KOMENTUJESZ
Pozdrowienia :)
*Julia*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz