Miłość, czym ona jest? Dla
niektórych jest ciepłem, szczęściem, miejscem bezpieczeństwa, o ile jest ona
odwzajemniona. Jeżeli nie to już inne są odczucia. Piękna miłość ma też drugą
stronę medalu. Jeżeli się kocha bez wzajemności, czujemy ból, rozpacz,
rozczarowanie, samotność. Widząc ukochana osobę w ramionach innej, nie siebie,
cierpimy niewyobrażalny ból. Jednakże widząc szczęście kochanej przez nas
osoby, również powinniśmy być szczęśliwi, przynajmniej staramy się być. Aby
nikt nie zauważyła naszego smutku, bądź zazdrości, a w szczególności on/ona,
przywdziewamy maskę. W zależności od okoliczności, zmieniają się maski. Z
obojętnej na szczęśliwą, z zdołowanej, na uśmiechniętą, ale nigdy ni ukazujemy
swojej prawdziwej twarzy. Dopiero w samotności, w jakimś pomieszczeniu, możemy
pokazać targające nami od wewnątrz uczuciami. Przez głupi wstyd, lęk przed
odrzuceniem, z braku pewności siebie nie powiedziałam mu ile dla mnie znaczy.
Wiele ludzi tak postępuje, a potem jest już za późno. Związał się z moją bliską
koleżanką, a widząc ich radosnych, przepełniała mnie coraz większa rozpacz.
Nigdy nie byłam osobą mściwą, zachłanną, czy też egoistyczną. Nie potrafiłabym
zniszczyć tego co ich łączyło. Próbowałam zapomnieć, jednak jak to jest
możliwe, jeśli razem z nimi chodzę do jednej szkoły w dodatku tej samej
klasy??? Z każdym nadchodzącym dniem było coraz gorzej, jednak pocieszałam mnie
fakt , że już niedługo koniec liceum i studia. Wszyscy się rozstaniemy i nie
będę ich więcej oglądać. Na bal maturalny miałam z kim iść. Chociaż wiadomo, że
nie z tym wybranym. Jeżeli chce zapomnieć nie mam innego wyboru. Pewien chłopak
wyznał mi miłość. Zgodziłam się z nim spotykać, chodzić. To właśnie z tym
chłopcem idę na bal. Podobno mówią, że miłość przychodzi z czasem. Miałam taką
nadzieję. Zakocham się w moim chłopaku i przestanę myśleć o Zayn'ie. Czas mijał.
Nadeszła pora balu, a ja nadal nic nie czułam, prócz cierpienia. Wszyscy się
dobrze bawili. Każdy bez wyjątku, a szczególnie Oni. Ponownie pokazywałam
sztuczny uśmiech, nie chcą ranić uczuć Harrego. Bal dobiegł końca, a kilka dni
później odbyło się uroczyste zakończenie roku szkolnego, pożegnanie ze
wszystkimi. W tym dniu zerwaliśmy z Harrym, jednak nie z mojej winy. To on
oznajmił, że zakochał się w innej. Rozstaliśmy się w zgodzie. Nawet dobrze, ze
tak wyszło. Przecież nic do niego nie czułam, więc teraz byłam mu wdzięczna za
podjęcie takiej, a nie innej decyzji. Nie będę już musiała go dalej ranić,
okłamywać, a on zazna szczęścia na jakie zasługuje. To bardzo dobry chłopak,
wiec życzę mu wszystkiego najlepszego i powodzenia w miłości. Na studiach,
poszłam na prawo. Skończyłam je z wyróżnieniem i mogłam zacząć pracę jako
prawnik. Nadal nie zapomniałam o Zayn'ie, miłości z liceum. Przez ten czas
miałam wielu chłopaków, lecz żadnego nie mogłam pokochać, dopóki nie poznałam
Jego. Był łudząco podobny do Zayn'a. Ten sama barwa oczu, podobny kolor i układ
włosów, ta sama karnacja. Wysoki, dobrze zbudowany, wprost idealny. Jednakże
różnił ich uśmiech. Niby podobny, lecz nie ten sam chłopak. Spróbowałam i z
nim. Powoli moje serce zaczęło się leczyć, a on zaczął wypełniać pozostałą w
nim pustkę. Z każdym dniem zaczęłam się w nim zakochiwać. Jego czułe słówka,
gesty sprawiały szybsze bicie serca. Po którymś z kolei spotkaniu powiedział,
że mnie kocha. Również wyznałam mu swoje uczucia. Naprawdę Go kochałam, ale nie
wiedziałam, jak mocno. Po roku chodzenia ze sobą, oświadczył się mi. Zgodziłam się i już po 3 miesiącach stałam na
ślubnym kobiercu. Półtorej roku później na świat przyszła nasza córeczka. Byłam
bardzo szczęśliwa. Cudowny mąż, dziecko czego miałabym jeszcze pragnąć?? A
jednak. W sercu, gdzieś tam bardzo
głęboko nadal czułam, że kocham chłopaka
z przed lat, moją pierwsza miłość – Zayn'a. Kochałam go tak samo, a może trochę
bardziej niż męża, bo przecież był moją pierwszą prawdziwą, lecz nie
odwzajemnioną miłością. Powinnam zapomnieć, tyle lat minęło, ale nie potrafię,
jednak mam rodzinę. Wszystkie te osoby na zawsze, na wieczność będą ważne w moim
życiu. A więc widzicie. Miłość nie zawsze jest tak korowa, jak w bajkach. W
życiu nie zawsze jest Happy End. W moim przypadku było dobrze. Pokochałam na
nowo i dzięki temu zyskałam kochającego męża i dzieci. Córkę, i synka w drodze.
Każdy ma przeznaczoną dla siebie ścieżkę. Dziękuję za swoją i za to wszystko co
mnie spotkało. Życzę też każdemu, aby w swoim życiu był w pełni szczęśliwy, nie
udawał niczego, ani nikogo, aby był sobą oraz by szybko wyjawiał swoje uczucia,
gdyż nie zawsze może potem się wszystko szczęśliwie ułożyć......
Oto taki mały ima gin w moim wykonaniu. Mam nadzieję, że wam się
spodoba. W przyszłości mam zamiar pisać ich więcej, nawet po zakończeniu
obecnej historii. Następna notka to będzie 8 rozdział lub kolejny imagin....
Pozdrowienia *Julia*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz