środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 6


Dedykuję ten rozdział moim wariatką z 2f, które tak mnie męczyły, aby dzisiaj to dodać.  Mam nadzieję, że wam się spodoba....Miłego czytania :**
________________________________________________________________________
Już dzisiaj było rozpoczęcie nowego roku szkolnego. Razem z całą paczką udaliśmy się na plac szkolny, gdzie odbywała się uroczystość. Każdy z obecnych był ubrany odświętnie, na biało-czarno. Po przywitaniu uczniów przez dyrektora i odczytaniu listy młodzieży, wszyscy udali się do klas wskazanych przez wychowawców. Wszyscy w dziewiątkę byliśmy w twej samej klasie, 1 d. Wychowawczyni powiedziała najważniejsze rzeczy, rozdała nam plan lekcji i pożegnała się. Kiedy wyszła, cała klasa rozeszła się  w swoje strony. Z przyjaciółmi postanowiliśmy spotkać się za jakieś 2h  w centrum handlowym. Razem z dziewczynami poszłyśmy do domów, po drodze rozchodząc się. Od razu po powrocie przebrałam się i poszłam do salonu oglądać telewizję. Nie leciało nic ciekawego, więc po jakimś czasie wyłączyłam go i poszłam do kuchni coś zjeść. Kiedy zjadłam, usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał Robert z Marcelą. Wzięłam tylko portfel wraz z komórką i udaliśmy się w umówione miejsce. Po drodze zahaczyliśmy o Ewelinę i we czwórkę poszliśmy dalej, aż do samego centrum. Na miejscu rozdzieliśmy się z pozostałymi. Z dziewczynami poszłyśmy na zakupy, a słysząc to chłopcy zakomunikowali, że nie chcą iść z nami. Stwierdzili, ze pójście równa się z noszenie naszych zakupów. Nie mylili się. Zawsze tak jest. Po prostu nigdy nie umieją oprzeć się naszemu osobistemu uroku. Poszli gdzieś indziej, byle by nie z nami. Umówiliśmy się za około 3h, czyli o 16.30 w naszej ulubionej knajpce Nando's. Już po kilku minutach szalałyśmy po wszystkich sklepach. Przez ten czas sporo rzeczy kupiłyśmy. Od butów po biżuterię. Potem spędziliśmy w miłej atmosferze wspólny posiłek  z kolegami. Tego właśnie potrzebowałam. Koło 19:00 wróciłam do domu. Padnięta rzuciłam torby obok łóżka i sama na nie padłam. Mimowolnie sprawdziłam wiadomości na telefonie. Nic nowego. No cóż trudno. Szybko się umyłam, naszykowałam książki do szkoły i poszłam spać. Następnego dnia wstałam o 6:30. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się. Po zjedzeniu pożywnego śniadania udałam się do liceum. Droga zajęła mi 20 min, gdyż nie miałam zbyt daleko. W klasie zajęłam miejsce na samym końcu sali, przy oknie. Pomieszczenie zaczęło wypełniać się uczniami. Ławkę przede mną zajęła Ewelina i Marcela. Przyszedł nauczyciel i rozpoczął lekcje od sprawdzenia listy obecności. Pierwsza godzina lekcyjna, jak i kolejne następne minęły w zastraszająco szybkim tempie. Po zajęciach udałam się do domu. Odrobiłam pracę domową i poszłam spać. Każdy mój następny dzień przez całe 2 tygodnie wyglądał tak samo. Szkoła, potem dom, od czasu, do czasu  spotkanie się na mieście z przyjaciółmi. Monotonia, nic nowego. W klasie zaprzyjaźniłam się z kilkoma fajnymi osobami. Nawet nie było tak źle. Tylko jedna rzecz mnie martwiła, Zayn. Od ogniska nie odezwał się do mnie ani słowem. No może oprócz kilku krótkich wiadomości przez telefon. Wtedy to ja do niego napisałam, i tez długo, ani dużo nie pisaliśmy, ponieważ "nie miał" czasu. Jego zachowanie dziwiło mnie, jak i zasmuciło. Może mnie unika?? Co ja sobie wyobrażałam...Rzeczywiście może nie ma czasu. Tak, to pewnie to. Wmawiałam tak sobie, a przynajmniej próbowałam. Możliwe, że nie pamięta naszego pocałunku. Przecież pił, ale sam zapewniał, że jest świadomy tego co robi. Wychodzi na to, że jednak muszę się w nim odkochać, zapomnieć. Ale jak?? Oto jest pytanie. Już sama nie wiem. Za dużo o tym myślę, aż rozbolała mnie głowa. Dzisiaj był poniedziałek. Rozpoczął się już 3 tydzień roku szkolnego. Na trzeciej, najdłuższej przerwie wyszłam na korytarz. Przechodząc obok gabinetu dyrektora, ujrzałam wychodzących stamtąd pięciu chłopaków. Niezbyt mnie to interesowało. Kiedy miałam już skręcać w inny korytarz, usłyszałam pewne imię wypowiedziane przez dobrze znany mi głos. "To nie możliwe" - pomyślałam. Szybko się odwróciłam. Zobaczyłam tych chłopaków. Przyjrzałam im  się lepiej i doznałam szoku. Trzech z nich bardzo dobrze znałam, a szczególnie jednego.
- Zayn??!!?!
________________________________________________________________________

Wiem, jestem okrutna... Zakończyć w takim momencie. Możliwe  ze ten rozdział nie jest zbyt ciekawy. Kolejny nie wiem, kiedy. Prędzej pojawi się tiu imagin, niż rozdział 7. Pozdrowienia dla czytelników :) :D 
*Julia*     

1 komentarz: